niedziela, 1 lutego 2015

Ludzie i ja

Jak wszyscy otaczam się ludźmi. Każdego dnia spotykam wiele osób - w windzie, na przystanku, w autobusie, w pracy, w sklepie, na ulicy - znajome i zupełnie nowe twarze.  Takie zwykłe mijanie się ludzi, nic szczególnego. Czasem jednak to mijanie zamienia się w prawdziwe spotkanie, kiedy to zupełnie obca osoba przysiądzie obok na ławce i mówi o sobie tak wiele, że sama się temu dziwi. Sporo mam takich doświadczeń: 
A) Trudnych, bo ludzie częściej czują potrzebę dzielenia się tym, co smutne, a ja - choć nie znam nawet imienia rozmówcy - niosę tę osobę w serduchu, rozmyślam, przeżywam... Opowiadam M o tych spotkaniach, a On żartuje, że powinnam zacząć je spisywać, by kiedyś wydać książkę pt. "Powierniczka" :). 
B) Niesamowitych - bo nagle zupełnie obca osoba staje się tak bliska, tak potrzebna, choćby po to, by skierować moje myślenie na właściwe tory.
Nie spotykam tych osób ponownie. Zdarzyło się, że spotkałam raz jeszcze swojego rozmówcę. Przekonana, że mnie nie pamięta przeszłam obok z nieśmiałym uśmiechem. Pan popatrzył na mnie, zatrzymał się z radosnym "Ooooo, to pani! Dzień dobry!". Przystanęłam, wymieniliśmy kilka słów i się pożegnaliśmy. Pamiętam, że coś mnie wtedy gryzło i byłam niespokojna. Ten uśmiech i słowa "takich osób się nie zapomina" sprawiły, że ten dzień skończył się dużo lepiej, niż zaczął.
Dlaczego dziś się tym dzielę? Bo mam wrażenie, że ostatnio ciągle gdzieś biegnę, mijam ludzi, bo czasu wciąż mało, bo życie pędzi do przodu, a ja próbuję dotrzymać mu kroku. Zbyt dużo mijania, za mało spotkania z Człowiekiem. Muszę zwolnić. 
Choć tłumów nie lubię, cieszę się, że żyję wśród ludzi. Mam ogromne szczęście, że otaczam się ludźmi, którzy mnie inspirują, wierzą w moje możliwości niejednokrotnie bardziej, niż ja sama. Dziękuję za to, że usiedliście ze mną na tej samej ławeczce...

Na potwierdzenie większej wiary osób trzecich, niż własna, w moje możliwości/umiejętności - tulipany. W sieci jest ich pełno. Nic dziwnego, bo są przepiękne. Sama nie zabrałabym się za nie, bo wydawały mi się trudne. Jednak na pulpicie mojego komputera jest folder "Edzia chce" i tam moja "Osobista Inspiracja" podsyła co jakiś czas zdjęcia rzeczy, które bardzo jej się podobają, a które jej zdaniem nie powinny sprawić mi większych trudności. Więc skoro Ona tak bardzo we mnie wierzy to ja się tą wiarą z czasem zarażam. Oto efekty:





I jak?

3 komentarze:

  1. Piękne, a z ludźmi mam całkiem podobnie. Choć to czy dam się wciągnąć, bądź nawet zainicjuję rozmowę- zależy od dnia. Mistrzynią jest moja Mama, która ma znajomych WSZĘDZIE. Ma znajome w cukierni,w mięsnym, w bibliotece, u fryzjera i dentysty, w pasmanterii i w sklepie z rajstopami. No, wszędzie. Zna ich losy, historie, imiona dzieci... Ostatnio chodzimy razem do fabryki formy i już zna tam niemalże każdego, a ja ledwo- ledwo kilka osób ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to chyba zależy od tego, z kim idę. Jak sama to zwykle wracam z jakąś nową historią, jak z M to nikt nie podchodzi (ciekawe dlaczego?;) ). :) :) :)

      Usuń
    2. Jak ze mną to też nikt nie podchodzi :-) A dlaczego? To przecież oczywiste, bo wtedy M lub ja absorbujemy Twój czas całkowicie :-)

      Usuń