piątek, 20 lutego 2015

Aplikacje

Witam Was ciepło!
Kilka osób pytało mnie gdzie kupuję aplikacje, które Wam pokazywałam np. tutaj. Postanowiłam więc odpowiedzieć na to pytanie w dzisiejszym poście. Nie kupuję gotowych aplikacji, sama je przygotowuję, wycinam, łączę i w końcu przyszywam. Nie wiem, czy technicznie robię wszystko jak należy. Jestem samoukiem, wiele rzeczy szyję "na czuja". Pewnie można inaczej, bardziej profesjonalnie. Ja znalazłam swój sposób, który mi odpowiada i - co najważniejsze - spełnia moje oczekiwania. Zdjęcia pokazują cały proces tworzenia aplikacji. Dziś Elmo :)
Najpierw szukam w sieci potrzebny obrazek, drukuję, wycinam i przenoszę poszczególne elementy na materiał. Wycinam i mam coś takiego:


Za pomocą szpilek łączę poszczególne elementy, dorysowuję ołówkiem małe szczegóły (tutaj usta), które będę "wyszywała" maszynowo.


Tak przygotowaną aplikację przyszpilam do właściwego materiału i dokładnie przyszywam.

Tak wygląda lewa strona

a tak prawa



I jeszcze jedno zdjęcie, które najlepiej oddaje kolory gotowej poszewki na podusię:


Pracy przy tym sporo, ale satysfakcji po stokroć więcej . Uśmiech dziecka gwarantowany, a o to przecież w tym całym zamieszaniu chodzi :).

Pozdrawiam!

PS Zaglądajcie do mnie, bo przygotowałam dla Was niespodziankę.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zabawy i zabawki

Emilka od czasu do czasu prosi, bym wyciągnęła "maszynę zagłady" i uszyła jej jakąś nową przytulankę. W czasie, kiedy powstaje nowy twór Ona z najlepszym na świecie Tatą bawią się w kosmitów. Ja jestem ufoludkiem, maszyna to -wspomniana już- maszyna zagłady, a Emilka z M są "kafitanami". I ci "kafitani" lądują na jednej z dwóch planet o nazwach Górskon i Łomot. Ich spokojne podróże przeplatają się z moim szyciem i wtedy Emilka krzyczy "Ratunkuuuuuu, maaaaaszynaaaaa zagłaaaadyyyyy!!!". Ja jestem ufoludkiem, mam nawet swoje imię :). Oni latają w przestworzach, a ja na maszynie zagłady tworzę przytulanki:




Kiedy szyję jestem złym ufoludkiem, jak kończę i wręczam "kafitanowi Emilce" gotową przytulankę - zamieniam się w dobrego krasnoludka. Emisia mnie całuje i mówi "Krasnoludek Mamusia" :). Ot i po zabawie, lądujemy na Ziemi :).

PS Znalazłam świetną rosyjską stronę z szablonami. Usiadłam do niej dnia pewnego, stworzyłam folder "do uszycia" i postanowiłam kopiować tam tylko te, które podobają mi się tak bardzo, że uszycie ich to tylko kwestia czasu. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy po skończonej pracy zaznaczyłam wszystkie zapisane obrazy i ich liczba wyniosła... 177! 
Zatem do dzieła! :) 

niedziela, 1 lutego 2015

Ludzie i ja

Jak wszyscy otaczam się ludźmi. Każdego dnia spotykam wiele osób - w windzie, na przystanku, w autobusie, w pracy, w sklepie, na ulicy - znajome i zupełnie nowe twarze.  Takie zwykłe mijanie się ludzi, nic szczególnego. Czasem jednak to mijanie zamienia się w prawdziwe spotkanie, kiedy to zupełnie obca osoba przysiądzie obok na ławce i mówi o sobie tak wiele, że sama się temu dziwi. Sporo mam takich doświadczeń: 
A) Trudnych, bo ludzie częściej czują potrzebę dzielenia się tym, co smutne, a ja - choć nie znam nawet imienia rozmówcy - niosę tę osobę w serduchu, rozmyślam, przeżywam... Opowiadam M o tych spotkaniach, a On żartuje, że powinnam zacząć je spisywać, by kiedyś wydać książkę pt. "Powierniczka" :). 
B) Niesamowitych - bo nagle zupełnie obca osoba staje się tak bliska, tak potrzebna, choćby po to, by skierować moje myślenie na właściwe tory.
Nie spotykam tych osób ponownie. Zdarzyło się, że spotkałam raz jeszcze swojego rozmówcę. Przekonana, że mnie nie pamięta przeszłam obok z nieśmiałym uśmiechem. Pan popatrzył na mnie, zatrzymał się z radosnym "Ooooo, to pani! Dzień dobry!". Przystanęłam, wymieniliśmy kilka słów i się pożegnaliśmy. Pamiętam, że coś mnie wtedy gryzło i byłam niespokojna. Ten uśmiech i słowa "takich osób się nie zapomina" sprawiły, że ten dzień skończył się dużo lepiej, niż zaczął.
Dlaczego dziś się tym dzielę? Bo mam wrażenie, że ostatnio ciągle gdzieś biegnę, mijam ludzi, bo czasu wciąż mało, bo życie pędzi do przodu, a ja próbuję dotrzymać mu kroku. Zbyt dużo mijania, za mało spotkania z Człowiekiem. Muszę zwolnić. 
Choć tłumów nie lubię, cieszę się, że żyję wśród ludzi. Mam ogromne szczęście, że otaczam się ludźmi, którzy mnie inspirują, wierzą w moje możliwości niejednokrotnie bardziej, niż ja sama. Dziękuję za to, że usiedliście ze mną na tej samej ławeczce...

Na potwierdzenie większej wiary osób trzecich, niż własna, w moje możliwości/umiejętności - tulipany. W sieci jest ich pełno. Nic dziwnego, bo są przepiękne. Sama nie zabrałabym się za nie, bo wydawały mi się trudne. Jednak na pulpicie mojego komputera jest folder "Edzia chce" i tam moja "Osobista Inspiracja" podsyła co jakiś czas zdjęcia rzeczy, które bardzo jej się podobają, a które jej zdaniem nie powinny sprawić mi większych trudności. Więc skoro Ona tak bardzo we mnie wierzy to ja się tą wiarą z czasem zarażam. Oto efekty:





I jak?