niedziela, 31 sierpnia 2014

Fotki

Za oknem już prawdziwa jesień. Dzięki temu znalazłam chwilę, by zgrać zdjęcia z aparatu. Zapraszam do oglądania naszych wakacyjnych kadrów.










poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Poduchy

Witajcie! Nie było mnie tutaj troszkę. Wyjechałam w rodzinne strony. Spacerowałam po ulubionych ścieżkach (jakże innych dzisiaj, niż sprzed laty, przed wyjazdem tutaj), pływałam w jeziorze, oglądałam bociany - raz na łące przy drodze, raz w gnieździe, innym razem na kominie domu, w którym przez jedenaście dni byłam gospodynią. Zrealizowałam też wielkie pragnienie Emilki - położyłyśmy się na leżakach za domem, przykryłyśmy kocem i oglądałyśmy księżyc. Mieliśmy inne plany wakacyjne. Niestety ze względu na mały, acz bardzo nieprzyjemny zabieg chirurgiczny musieliśmy z nich zrezygnować. Nie uważam jednak, że był to czas stracony. Wiele się działo. Spotkałyśmy się z Emilkowymi babciami, dziadkami, ciociami, kuzynkami, odwiedziłyśmy prababcię; jadłyśmy maliny prosto z krzaka, zrywałyśmy pomidory, chodziłyśmy boso po zroszonej trawie, wrzucałyśmy z mostu listki do rzeczki i sprawdzałyśmy czyj pierwszy wypłynie z drugiej strony, oddychałyśmy świeżym, wiejskim powietrzem. Dla mnie był to czas niezwykły. Każdego dnia wsłuchiwałam się w to, co i jak Emilka mówi, coraz mocniej uświadamiając sobie, że jest już bardziej dziewczynką, niż dzieciątkiem, które jeszcze "przed chwilą" bezbronne tuliłam do serca. Za chwil parę ta nasza dziewczynka będzie przedszkolakiem, aż trudno uwierzyć, że to JUŻ...
Wiem, że teraz aż się prosi, by podzielić się z Wami obrazami, jakie dane nam było podziwiać przez ostatnie dni. Przyznam, że nie zgrałam jeszcze zdjęć z aparatu, więc dziś wystarczyć muszą poduchy, które uszyłam na prezenty urodzinowe dla siostry mojej i jej córki. To w ich domu gościłyśmy, podczas gdy oni wyjechali na urlop. A ponieważ ich podróż była daleka i dłuuuuuga, stąd pomysł z poduszkami - chciałam, by dziewczynom wygodnie było.


Patchwork dla I.
Gwiazdy dla G.

Tej nie było w planach - Emilii trudno odmówić ;)

Wszystkie poduchy są milusie i mięciutkie :), mają antyalergiczne wypełnienie, można je prać w pralce - wypróbowałam, naprawdę nic się z nimi nie dzieje.
 

środa, 6 sierpnia 2014

Rudzielec

Zamysł miałam taki, by sukcesywnie wstawiać rzeczy, które już kiedyś uszyłam. Chciałam pokazać Wam początki przyjaźni z moją maszyną. Jednak wczoraj powstała moja pierwsza tilda i powstrzymać się nie mogę przed pochwaleniem się nią. Nie planowałam jej, przekonana, że to ponad moje zdolności. Natchniona pięknymi obrazami jakie podesłała mi Edyta z edziowo-dzieciowo i zmotywowana tym, że Małe Oczka od dawna prosiły o lalę, postanowiłam spróbować. Uszyłam z materiałów, jakie były pod ręką. Przyznam, że jestem zadowolona z efektu. Warto było zarwać noc - jak zaczęłam nie mogłam się oderwać. Samego szycia na maszynie nie było dużo, ale wypychanie tych chudych nóg i rąk, wszywanie włosów, szycie sukienki i malowanie twarzy, zajęło sporo czasu. Sukienka miała być zielona w groszki, ale ostatecznie do tych rudych włosów wybrałam złoto. Żebyście widzieli Emilkę rano, ten zachwyt w oczach :). Tak tuliła Rudą, że jej sukienkę wygniotła. 
Moje dzieło przysiadło sobie na orchidei, a ja spoglądam na nie i buzia mi się sama w uśmiech układa. Chyba jej tam całkiem wygodnie. Zobaczcie:








niedziela, 3 sierpnia 2014

Pierwsza uszyta przytulanka

Od kiedy pamiętam znajduję sobie jakieś zajęcie. Wiele ręcznie tworzonych przedmiotów zachwyca mnie i próbuję swoich sił w tej, czy innej technice. Czasem stwierdzam, że to nie dla mnie, innym razem zatrzymuję się przy czymś na dłużej. W chwili obecnej szyję. W moim domu rodzinnym stoi stara maszyna, taka z wielkim kołem zamachowym i nożnym napędem. Nie pamiętam jakiej firmy. Maszyna jest mamy, ale częściej widziałam przy niej tatę. Czasem siadał, by coś delikatnie przerobić. Zdarzało się jednak, że uszył coś dla mnie od początku do końca. (Pamiętam ogrodniczkę w niebiesko-fioletową kratkę zaprojektowaną i uszytą specjalnie dla mnie :)). Z czasem ja zasiadłam do tej maszyny. Wszywałam zamki błyskawiczne, skracałam za długie spodnie po starszej siostrze, szyłam ubranka dla lalek. Uszyłam nawet sukienkę, która przerosła moje oczekiwania i dzięki temu była moją studniówkową kreacją.Szycie podoba mi się odkąd pamiętam. Dlatego w tym roku na urodziny sprezentowałam sobie maszynę. Nie wiem jak długo będę szyła, ale póki co sprawia mi to frajdę i satysfakcję. Pierwszy uszyty miś (śmieszny taki i bardzo pokraczny) jest ulubioną przytulanką mojej córki. Kiedy kładę ją spać mówi "mamo, podaj mojego kumpla". Te małe 2,5 letnie oczka proszą ciągle o coś nowego, a ja z radością to tworzę. Pokazuję te moje uszytki znajomym, czasem proszą, bym uszyła coś dla dzieci z ich rodzin, więc... chyba podoba się nie tylko nam. Oceńcie sami. Dziś "Kumpel" :).

 Na spacerze.                                                                  Emilia go lubi, a Wy?


PS I jak odmówić tym oczom, no jak? :)

Witam serdecznie!

Gdybym wczoraj usłyszała, że utworzę dziś bloga pewnie wybuchnęłabym śmiechem i najgłośniej jak potrafię zapytała "jaaaa"? A dziś jestem. Sceptycznie, bardzo niepewnie i nieśmiało.  Jestem, spróbuję.
Dziś kończę dzień z refleksją, że kobieta naprawdę zmienną jest. Ten blog jest tego dowodem.