sobota, 13 grudnia 2014

Anioły

Witam Was serdecznie słowami piosenki Starego Dobrego Małżeństwa. Kto zna, śpiewa ze mną :)

 Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz
 

Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie


Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach

 

W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek

 

Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem

 

Anioły są całkiem samotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią
Choć może im nie wypada

 

Czasem taki anioł samotny
Zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady
Mają szaloną uciechę

 

Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
 

Anioły są wiecznie ulotne
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi
Po ich anielskich śladach

 

One nam przyzwalają
I skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala
Wieczny bieszczadzki ogień

 

Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły...
...Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem.

A oto moje anioły:





W mojej pracy w ostatni dzień przed przerwą świąteczną bardzo uroczyście obchodzimy Dzień Anioła.
Moje są takie kolorowe, radosne, bo zostały wykonane, by w tym czasie cieszyć oczy małych i dużych na szkolnym korytarzu. 
Wiele w nich radości i dobrej pogody? Sami oceńcie :).

środa, 10 grudnia 2014

Przytulaśne sowy

Witam Was ciepło. Nie było mnie dawno, bo choróbska dopadły nas wszystkich. Od kilku tygodni nie możemy uporać się z wirusami i bakteriami. Do lekarza i apteki wchodzimy jak do siebie :(. Mimo to dzieje się u nas całkiem sporo, ale o tym innym razem. Udało mi się troszkę poszyć i nawet wydziergałam Emilce zimową czapkę. Dziś wrzucam sowie poduszki. Po resztę zapraszam niebawem :).



A tutaj jeszcze jedno zdjęcie, gdyby ktoś z Was poddał w wątpliwość fakt, że te sowy przynoszą dzieciom radość :).

PS  Ta poduszka jest dużo większa od pozostałych - Emilkowa edycja specjalna ;)

niedziela, 16 listopada 2014

Pinokio

Emilia bardzo polubiła Pinokia. Zobaczyła zwiastun w telewizji i zapragnęła pójść do kina. Tak bardzo prosiła, starała się, zbierała uśmiechnięte minki (nagrody za dobre zachowanie). Nigdy nie była w kinie, więc nie wiedziałam na ile Pinokio, a na ile ciekawość sprawiły, że tak bardzo jej się to kino zamarzyło. Ja zastanawiałam się bardzo, czy nie za wcześnie, bo to przecież długo, głośno, a i sam Pinokio dla niespełna trzylatki wydawał mi się za ciężki. Wiedziałam, że do kina pójść musimy, bo naprawdę starała się bardzo, ale myślałam, że uda mi się przeforsować jakąś lekką bajkę. Uparła się, że musi być właśnie Pinokio. No i byłyśmy. Nastawiłam się, że wyjdziemy jak tylko powie, że już chce iść. Wyszłyśmy ostatnie. Córka zachwycona - oglądała do końca. Po wyjściu zapytała "Mamusiu, czy kiedyś jeszcze przyjdziemy do kina?". Wieczorem dostarczyła nam wiele radości, kiedy zapytała M: "Tatusiu, czy wystrugałeś mnie z drewna?". Pytanie było poważne, zdawało się, że Emilka naprawdę chce wiedzieć skąd się wzięła na tym świecie. No i Tatuś przed snem coś tam Misi tłumaczył. Oczywiście nie było mowy o bocianie, czy kapuście. Kolejny dzień przyniósł nowe pytanie - "Mamusiu, czy w Twoim brzuszku jest jeszcze jedna dziewczynka? Chciałabym, aby była". Takie to radości przeżywamy odkąd z nami jest. Chcąc odwzajemnić tę radość postanowiłam sprawić, by Pinokio został z nami na dłużej. I wyczarowałam takiego oto chłopca





Przyznam, że liczyłam na euforię. Była, w pierwszej chwili. Później Emilia pytała dlaczego nos się nie zmniejsza i mówiła, a właściwie krzyczała (co nas zadziwiło, bo nigdy wcześniej do nikogo tak nie powiedziała) "Pinokio, jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem. OGARNIJ SIĘ CHŁOPIE!!!". Musiałam tłumaczyć, że to lalka, że sama szyłam, że nos już taki zostanie, ale że Pinokio ma dobre serce. Stwierdziła, że muszę doszyć serce (Muszę!). Innego dnia stwierdziła, że trzeba zabrać Pinokia z jej pokoju, bo uczy ją kłamać. Noooo i to tyle miłości do Pinokia...

środa, 29 października 2014

Jesienny miszmasz

Witam Was jesiennie. Ależ długo mnie nie było. Obawiałam się, że będę miała problem z systematycznym tworzeniem postów, ale żeby aż taki?! Mam nadzieję, że wybaczycie ;). Dziś wrzucam zdjęcia tego, co udało mi się stworzyć. Mam tyle nowych pomysłów, wszystkie chciałabym zrealizować za chwilę, już,  teeeeeraaaaaz!!! Jeśli znacie kogoś, kto potrafi rozciągnąć moją dobę przy jednoczesnym pozostawieniu bez zmian Emilkowego snu, proszę przyślijcie go do mnie jak najprędzej - z jakimś kawałkiem bawełny najlepiej ;). A póki co przedstawiam mój jesienny bałagan - szycie, dzierganie, decoupage, a nawet malowanie.
 Zatem:
szycie
2x komplet z dresówki - czapka i komin
Emilka jako modelka w za dużej czapie

Igula w swoim komplecie :)
Sowy mądre głowy


Przyleciało do mnie 18 kolorowych sów. Ucieszą, mam nadzieję, siedemnaścioro dzieci, które będą jutro pasowane na uczniów. Jedna nie mogła doczekać się jutra i już dziś poleciała do rąk małego Marcela. 


 Zawieszka na spinki i gumki do włosów


Emilka i ja doczekałyśmy się (nie wiem, która bardziej) pierwszych kitek :). Chcąc uniknąć szukania spinek, gumeczek, frotek po całym pokoju, czy łazience (a w naszym przypadku raczej po całym mieszkaniu) powstała taka, myślę bardzo przydatna zawieszka, która dobrze wygląda w Emilkowym pokoju, a przy tym jest praktyczna - to połączenie lubię najbardziej. Inspirowałam się Karoliną. 

Dzierganie i decoupage
Od kiedy maszyna z nami mieszka coraz rzadziej sięgam po szydełko. Pomysłów mam wiele, jednak szydełkowe projekty potrzebują czasu, a tego ostatnio ciągle mi brakuje. Stąd stając przed wyborem -uszyć, czy wydziergać - póki co częściej sięgam po maszynę. Te serwety powstały w wakacje (tak, to te, które już dawno obiecałam pokazać) z konkretnym przeznaczeniem, dla osób, które bardzo chcę w najbliższym czasie odwiedzić. 



Tutaj mały, decoupagowy akcent - świeczniki

Decoupage lubię bardzo, ale ta technika nie lubi mnie. Alergię mam na media i jak się bardzo uprę, że coś chcę i mieć muszę to na drugi dzień mówię sobie "nigdy więcej". I tak do następnego razu ;).

A teraz wisienka na torcie. Emilia w przedszkolu ma konkurs na najśmieszniejszą dynię. Nie wiem, co na nią jury, ale ja uśmiecham się za każdym razem, kiedy spojrzę w jej stronę. To pierwsza taka moja praca. Nieskromnie przyznam, że rada z niej jestem bardzo. Nie mogę się doczekać porannej reakcji Emilki na tą "panią po kilku głębszych", jak wspólnie orzekłyśmy ze znajomą :) :) :).



M powiedział "mam nadzieję, że po konkursie wróci do nas". Chyba mu się podoba, a Wam?

Pozdrawiam Was serdecznie i kolorowych snów życzę.

piątek, 10 października 2014

Worki

Znalazłam jeszcze kilka zdjęć worków. Wstawiam je szybciutko i lecę krochmalić serwetki, które już dawno miały się tu znaleźć. Miłego weekendu!

Emisiowy do przedszkola
Dla Miłosza do żłobka

Dla Gosi do... przedpokoju ;)

















czwartek, 25 września 2014

Po prostu tańczyć

Ewaluacja. Tonę w papierach, edytuję, poprawiam, coś wrzucam na stronę, próbuję ogarnąć, zastanawiam się, czy to słowo jest tu odpowiednie, czy jednak nie o takie w tym miejscu chodzi. Przeganiam Emilkę z kąta w kąt, uciszam, nie znajduję dla niej czasu. Złoszczę się. Na Nią, na Niego, na godziny spotkań w pracy, na siebie. W mieszkaniu bałagan, pranie samo wychodzi z łazienki, czystych kubków brak. Wariactwo jakieś!
Planowana wizyta u lekarza, godzina wyznaczona. W poczekalni tłum, nikt się tymi wyznaczonymi godzinami nie przejmuje. Pytam kto ostatni, siadam, zła jestem na te starsze panie. Przyszły tak wcześnie, choć mają na późniejszą godzinę, teraz ja muszę czekać. A przecież tyle bym w tym czasie jeszcze mogła zrobić. I nagle uświadamiam sobie, że to mój pierwszy oddech od początku miesiąca. Siedzę, nic nie muszę wycinać, kleić, edytować. Moje pięć minut, czas na oddech, na zebranie myśli. Słyszę rozmowy pań, wiem, że przyszły tak wcześnie, bo tu mają do kogo buzię otworzyć. Każda z własną historią, z problemami, radościami. Jedna drugiej opowiada o swoich dzieciach, wnukach. Ich sukcesach i troskach dnia codziennego. Głos się łamie, oczy wilgotnieją. Jak ja lubię te starsze panie. I jest wśród nich taka, której głos, sposób mówienia tak bardzo przypomina głos mojej najdroższej, już inaczej obecnej, babci Gieni. Ten głos brzmi tak znajomo, że aż widzę te dobre, mądre oczy Babci. Najpiękniejsze oczy jakie w swym życiu oglądałam. Wspominam. Wzruszam się.
Ależ mi trzeba było tej poczekalni, tych pań, które to w moją kolejkę się wcisnęły. Szczególnie tej 87 letniej, która mówi, że czasem się kładzie wieczorem, zamyka oczy i... tańczy. Tak lubiła tańczyć, a dziś tańczyć nie ma z kim i nogi już nie te. Więc zamyka oczy, leży, a w środku niej wszystko tańczy...
Powstrzymuję łzy. Tańcząca starsza pani rozłożyła mnie na łopatki. Pokazała, że mam wszystko, co potrzeba, by... po prostu "tańczyć"... 

wtorek, 16 września 2014

Worki

Witajcie! Jakiś czas temu uszyłam Emilce worki sensoryczne wypełnione grochem, kaszą jęczmienną, gryczaną, ryżem, soczewicą, siemieniem lnianym - każdy czymś innym. Workami rzucamy do celu, nosimy na głowie, próbując utrzymać równowagę, podrzucamy, łapiemy, chwytamy stopami. Zabawa przednia - polecam. Ambitnie podeszłam do tematu i uszyłam podwójne worki - środkowy z wypełnieniem i wierzchni z kolorowej, miłej dla Małych Oczu :) tkaniny. Po zabrudzeniu pruję jeden bok wierzchniego, piorę, suszę, wkładam środek, zszywam i znów można się bawić. Zastanawiałam się gdzie je przechowywać, by nie szukać ich w koszach z zabawkami i za każdym razem zastanawiać się gdzie są. Powstał więc worek na worki :). Mój pierwszy -też ambitny- z podszewką. I ten worek zapoczątkował lawinę kolejnych. Powstało ich wiele, nie każdy upamiętniłam na fotografii. Dziś pokazuję te, które przed wyjściem z naszego mieszkania zdążyły się spotkać z moim aparatem. Do tematu worków na pewno wrócę. Coraz częściej ktoś mnie o nie prosi, co cieszy mnie ogromnie. Ja sama odnalazłam w nich sposób na uporządkowanie mieszkania i realizuję pomysły, które mi wpadną do głowy. 




Pierwszy worek z juty uszyłam dla znajomej, która lubi takie naturalne klimaty. Worek nie ma podszewki, dzięki czemu jest przewiewny i służy do przechowywania suszonych ziół. 



Pozazdrościłam go znajomej i uszyłam sobie aż cztery podobne. Dzięki nim uporządkowałam toaletę. Ratanowa półka już nie reklamuje wszystkich używanych przeze mnie środków czystości, za to stanowi ciekawą ozdobę tego ustronnego miejsca :).



Przez wakacje powstawały worki dla przedszkolaków i dla mojej ukochanej pierwszoklasistki. Tylko... gdzie ja mam te zdjęcia? :( Wstawię, na pewno się znajdą :).

I na koniec workowa wariacja - próba uporządkowania Emisiowych zabawek, szczególnie pluszaków i moich uszytków. Docelowo będą wisiały na wieszaku, który od kilku miesięcy czeka na wywiercenie dziur w ścianie (Drogi Mężu, tak to na Ciebie czekają!) ;).


I jak Wam się podoba?

sobota, 13 września 2014

Poduszkowy zawrót głowy

Dziś znów podusie, choć miały być poszewki. Upieram się przy poduszkach z dwóch powodów. Pierwszy - nigdy nie szyłam poszewek, drugi - wychodzę z założenia, że całe poduszki są bardziej praktyczne. Po zabrudzeniu całość wrzucamy do pralki i wszystko jest odświeżone, pachnące, czyściutkie. Mam nadzieję, że Lidia, na zamówienie której je uszyłam, nie będzie żałowała, że to poduszki, a nie poszewki. Do nauki szycia tych drugich już niedługo się przyłożę (prawda Edyto? ;))  i jeszcze się nimi będę chwaliła. 
Mam nadzieję, że dzieci, dla których te podusie powstały będą się nimi cieszyły i mooooocno się w nie wtulały :)








 I jak, podobają się?

PS Pamiętam o serwetkach.

wtorek, 2 września 2014

Słupki, półsłupki i różne dodatki

Witajcie! Dziś zamiast maszynowego hałasu cichy dźwięk szydełka. Prezentowane prace powstały dawno temu (od kiedy do naszego mieszkania wprowadziła się maszyna do szycia, szydełka czekają na lepsze dla siebie czasy). Zdjęcia robiłam dla siebie, by mieć pamiątkę po tym, co spod moich rąk wyszło, bo zwykle wychodziło z naszego mieszkania tak szybko, jak powstało. A że przed blogiem i chwaleniem się swoimi wytworami raczej się broniłam, toteż fotki zjawiskowe nie są. Pokazuję co udało się upamiętnić:


Kocur Emilki
Na specjalne zamówienie pewnej mamy dla ukochanej córki
Miał być miś, wyszła myszka :)

Oczywiście na moją najdroższą głowę :)

Bo był czas, że Małe Rączki na spacer zabierały wielkie zabawki, które później i tak kończyły w mojej torebce. Więc, żeby mamie za ciężko nie było... ;)

W tygodniu postaram się pokazać serwetki. Zaczekacie?

niedziela, 31 sierpnia 2014

Fotki

Za oknem już prawdziwa jesień. Dzięki temu znalazłam chwilę, by zgrać zdjęcia z aparatu. Zapraszam do oglądania naszych wakacyjnych kadrów.