czwartek, 25 września 2014

Po prostu tańczyć

Ewaluacja. Tonę w papierach, edytuję, poprawiam, coś wrzucam na stronę, próbuję ogarnąć, zastanawiam się, czy to słowo jest tu odpowiednie, czy jednak nie o takie w tym miejscu chodzi. Przeganiam Emilkę z kąta w kąt, uciszam, nie znajduję dla niej czasu. Złoszczę się. Na Nią, na Niego, na godziny spotkań w pracy, na siebie. W mieszkaniu bałagan, pranie samo wychodzi z łazienki, czystych kubków brak. Wariactwo jakieś!
Planowana wizyta u lekarza, godzina wyznaczona. W poczekalni tłum, nikt się tymi wyznaczonymi godzinami nie przejmuje. Pytam kto ostatni, siadam, zła jestem na te starsze panie. Przyszły tak wcześnie, choć mają na późniejszą godzinę, teraz ja muszę czekać. A przecież tyle bym w tym czasie jeszcze mogła zrobić. I nagle uświadamiam sobie, że to mój pierwszy oddech od początku miesiąca. Siedzę, nic nie muszę wycinać, kleić, edytować. Moje pięć minut, czas na oddech, na zebranie myśli. Słyszę rozmowy pań, wiem, że przyszły tak wcześnie, bo tu mają do kogo buzię otworzyć. Każda z własną historią, z problemami, radościami. Jedna drugiej opowiada o swoich dzieciach, wnukach. Ich sukcesach i troskach dnia codziennego. Głos się łamie, oczy wilgotnieją. Jak ja lubię te starsze panie. I jest wśród nich taka, której głos, sposób mówienia tak bardzo przypomina głos mojej najdroższej, już inaczej obecnej, babci Gieni. Ten głos brzmi tak znajomo, że aż widzę te dobre, mądre oczy Babci. Najpiękniejsze oczy jakie w swym życiu oglądałam. Wspominam. Wzruszam się.
Ależ mi trzeba było tej poczekalni, tych pań, które to w moją kolejkę się wcisnęły. Szczególnie tej 87 letniej, która mówi, że czasem się kładzie wieczorem, zamyka oczy i... tańczy. Tak lubiła tańczyć, a dziś tańczyć nie ma z kim i nogi już nie te. Więc zamyka oczy, leży, a w środku niej wszystko tańczy...
Powstrzymuję łzy. Tańcząca starsza pani rozłożyła mnie na łopatki. Pokazała, że mam wszystko, co potrzeba, by... po prostu "tańczyć"... 

4 komentarze: