Zamysł miałam taki, by sukcesywnie wstawiać rzeczy, które już kiedyś uszyłam. Chciałam pokazać Wam początki przyjaźni z moją maszyną. Jednak wczoraj powstała moja pierwsza tilda i powstrzymać się nie mogę przed pochwaleniem się nią. Nie planowałam jej, przekonana, że to ponad moje zdolności. Natchniona pięknymi obrazami jakie podesłała mi Edyta z edziowo-dzieciowo i zmotywowana tym, że Małe Oczka od dawna prosiły o lalę, postanowiłam spróbować. Uszyłam z materiałów, jakie były pod ręką. Przyznam, że jestem zadowolona z efektu. Warto było zarwać noc - jak zaczęłam nie mogłam się oderwać. Samego szycia na maszynie nie było dużo, ale wypychanie tych chudych nóg i rąk, wszywanie włosów, szycie sukienki i malowanie twarzy, zajęło sporo czasu. Sukienka miała być zielona w groszki, ale ostatecznie do tych rudych włosów wybrałam złoto. Żebyście widzieli Emilkę rano, ten zachwyt w oczach :). Tak tuliła Rudą, że jej sukienkę wygniotła.
Moje dzieło przysiadło sobie na orchidei, a ja spoglądam na nie i buzia mi się sama w uśmiech układa. Chyba jej tam całkiem wygodnie. Zobaczcie:
Pamiętaj, że sprawca całego zamieszania czeka na Anioła ze specjalną misją :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam, ale jutro wyjeżdżam, a maszyna w domu zostaje :(
UsuńSpokojnie wypoczywajcie. Ty wiesz najlepiej na kiedy mój Anioł powinien być gotowy :-)
UsuńRudzielec fantastyczny :) Powodzenia Aniu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń